Jest rok 2012. Po roku spędzonym w warszawskiej filii międzynarodowej korporacji, w dziale doradztwa podatkowego, pakuję się i wracam do rodziców do Łodzi. Kończę właśnie fajną przygodę, która bardzo wiele mi dała, ale nie chcę jej kontynuować. Praca w korporacji nigdy nie była moim marzeniem, zawsze wiedziałam, że chcę działać na własny rachunek, prowadzić własny biznes. Miałam jednak poczucie, że muszę spróbować pracy dla kogoś, by móc z czystym sumieniem powiedzieć „faktycznie, to nie dla mnie”. Ten punkt mam więc już odhaczony.
Co dalej? Szczerze mówiąc to nie wiem. Już wtedy jestem jedną nogą w Polsce, a drugą w Londynie, gdzie pracuje mój chłopak (teraz już mąż). W Łodzi mam jeszcze do skończenia studia prawnicze, więc nie mogę wyjechać na 100%, a jednocześnie w Polsce nie zamierzam zostawać zbyt długo, więc nie opłaca mi się zaczynać tu żadnego nowego projektu. Nie mogę jednak siedzieć bezczynnie, oprócz pisania pracy magisterskiej muszę coś robić, mieć jakąś swoją odskocznię.
I tak, któregoś październikowego wieczoru 2012 roku, odpalam Bloggera i zaczynam pisać. Pisać o tym co mi najbliższe, czyli o przedsiębiorczości. Nawet mnie zaskakuje, że 10 lat później dalej piszę. Technicznie rzecz ujmując, blog już nie jest ten sam, nawet nazwa jest inna, adres zmienił się z 3 razy, ale temat i autorka pozostają wciąż Ci sami. W moim życiu zmieniło się bardzo wiele, ale miłość do biznesu i przedsiębiorczości jest stała.
Blogowanie ma w tym kluczową rolę. Gdyby nie ono, nie dowiedziałabym się jak wiele osób dzieli moją pasję, i jak wiele osób potrzebuje wymienić się wiedzą.
Z okazji dziesięciolecia blogowania zebrałam dziesięć myśli w tym temacie, którymi chciałabym się z Wami podzielić.
10 myśli po 10 latach blogowania
Lepiej mieć bloga niż nie mieć. Korzyści jakie dało mi blogowanie nie zliczę. Poczucie bycia wysłuchanym, miejsce gdzie można wyżyć się twórczo, przyciąganie osób, które dzielą te same pasje, nowe znajomości, nauka nowych technicznych umiejętności (swoją drogą niezbędnych w dzisiejszym świecie!). To tylko kilka z nich. Bardzo by mi tego wszystkiego brakowało, gdybym nie blogowała.
Blog to nie przeżytek! W dobie dominacji social mediów, w czasach Instagrama i Tik Toka może się wydawać, że własna strona www to relikt przeszłości i zbytek, ale nic bardziej mylnego! Ciągle się o tym mówi, ale warto powiedzieć to jeszcze raz i wyraźnie: to tak naprawdę jedyna forma obecności w sieci, która należy do Ciebie! Przekonałam się o tym wiele razy. Wszystkie profile na mediach społecznościowych mogą zniknąć jak za pstryknięciem palca i nie da się nic na to pomóc. Nie da się ich odzyskać i cały zgromadzony na nich content przepadnie… Na własnym blogu Ty rządzisz!
Regularność jest kluczowa, ale raz na pół roku to też regularnie. Jak pokazuje moje doświadczenie, lepsze to niż nic. Nie trzeba porzucać blogowania, jeśli nie ma się czasu na częste publikacje. Wiadomo, częste publikacje = lepsze efekty np. więcej czytelników, lepsza więź z nimi, większe zaangażowanie społeczności skupionej wokół bloga, a co za tym idzie lepsza sprzedaż (o ile blog do tego Ci służy). Wiadomo, że jeśli ktoś znalazł Twojego bloga i mu się podoba, to chce więcej nowych treści i jeśli ich nie będzie może odpowiednio dużo to może poczuć się zawiedziony. Ale to nie znaczy, że trzeba wylać dziecko z kąpielą i nie blogować wcale.
Dbaj by Google Cię kochało. Jestem w trakcie technicznych prac nad nową wersją bloga i pewnie by do nich nie doszło, gdyby nie fakt, że Google obraziło się na moją stronę i wyrzuciło ją z wyników wyszukiwania. Czemu? Nigdy nie dowiem się na 100% co było przyczyną, ale prawdopodobnie błędy techniczne, które istniały przez prawie rok (ale nie mogłam na nie nic poradzić) i blokowały ładowanie stron – tak się składa, że tych wypozycjonowanych bardzo wysoko. Ktoś więc klikał na link w Google, a moja strona się nie ładowała… Google usunęło więc mój blog z wyników wyszukiwań.
Kiedyś może bym się tym nie przejęła, bo jednak większość ruchu u mnie pochodzi z innych źródeł, ale w świetle mojego obecnego doświadczenia, sklasyfikowałam to jako katastrofę! Być może myślisz sobie „po co mi ruch od nieznajomych z Google, przecież buduję społeczność na social mediach, podam im linka, wyślę newsletter i mnie znajdą”. Niestety to tak nie działa. Ruch z wyszukiwarki jest bardzo dobrym źródłem m.in. sprzedaży, pozwala odnaleźć Twoje treści osobom, które jeszcze Cię nie znają i… tym które Cię znają również!
Blog to doskonała inwestycja czasu. Nie żałuję ani jednej minuty spędzonej na prowadzeniu bloga.
Dobre treści kopiują się „same”. Niestety publikowanie dobrych treści, szczególnie takich, które łatwo znaleźć w Google czasami daje w kość. Jak? Otóż nadal (mamy 2022 rok!) znajdują się osoby, które uważają, że kopiowanie jest ok. Nie zliczę, ile razy pisałam maile w sprawie usunięcia artykułów bliźniaczo podobnych do moich, z innych stron. Co ciekawe, często osoby po drugiej stronie komputera również były oszukane… Zamówiły artykuł u “copywritera”, a ten wcisnął im kradziony tekst.
Czy jest to powód, by nie blogować? Absolutnie nie, ale i w tej działce trzeba mieć czasem twardy tyłek (obok miękkiego serca oczywiście).
Po drugiej stronie ekranu zawsze jest Twój potencjalny klient. 10 lat temu zaczęłam blogować z myślą, że nieważne jaki biznes będę w przyszłości prowadzić, zawsze wśród osób, do których będę docierać z treściami, ktoś będzie zainteresowany moją ofertą. Jaka by nie była. Okazało się to prawdą i tym myśleniem sporo wygrałam. Gorąco polecam, nie tylko daje jest aktualne, ale wręcz ważniejsze niż kiedyś!
Content is king. Wokół blogowania dzieje się ogrom bardzo wciągających rzeczy. Odpisywanie na wiadomości, dopieszczanie technikaliów (uwielbiam), sprawdzanie statystyk (wszyscy kochamy lajki i odsłony). W tym wszystkim nie można jednak zgubić najważniejszego – treści! To one są królem Twojego bloga i powinny mieć priorytet. Tego nauczyłam się na własnych błędach.
Nie musisz kurczowo trzymać się tematu. Ludzie wchodzą na bloga, by poznać Ciebie! Jedne kwestie klikają się lepiej, inne gorzej i to normalne. Ważne jest, by zachować autentyczność i publikować nie tylko to co interesuje publiczność, ale i chociaż trochę tego co interesuje Ciebie. Na koniec okazuje się, że właśnie to odróżnia Twój blog od innych w tym samym temacie.
Było warto. Nigdy nie czułam się blogerką “na medal”. Publikowałam wtedy, gdy miałam czas, a nie gdy publika tego oczekiwała. Zdarzało mi się znikać z internetu, bez uprzedzenia, na długie miesiące. Miałam z tego powodu wyrzuty sumienia i szczerze mówiąc, w takich okresach blogowanie, a raczej jego brak, sprawiały mi sporo przykrości. Warto było jednak wracać i iść do przodu mimo to. Cieszę się, że nie rzuciłam przez to publikowania w sieci.
Zdjęcie główne autorstwa oh.storytellers2
Też mam podobne zdanie co do regularności. Ja po urodzeniu dziecka trochę przestałam pisać na blogu, na początku miałam wyrzuty sumienia. Potem jednak stwierdziłam, że będę pisać na własnych zasadach, wtedy kiedy czuję wenę i wiem, ze mogę dać realną wartość, a nie wtedy, kiedy muszę pisać na siłę, bo ktoś ode mnie tego oczekuje. Dużo lepiej się z tym czuję, jak trochę odpuściłam 🙂
No i super! Mnie ten wewnętrzny przymus strasznie ograniczał kreatywność i efekt był zupełnie przeciwny…