Kochana Czytelniczko, Kochany Czytelniku,
Trafiłam ostatnio na Facebooku na kolejny uroczy komentarz dotyczący tego, że nie opłaca się zakładać działalności gospodarczej w Polsce (w domyśle było „najlepiej usiąść, zapłakać się i wytypować ładne miejsce na cmentarzu”). I aż się we mnie zagotowało!
Codziennie pracuję, by dawać wiedzę, dawać narzędzia i motywować, że i Tobie może się udać marzenie o własnej firmie. I co? I dalej powszechne jest myślenie „nie będę próbować, bo ZUS drogi”… Ciężko mi walczyć z kwotą na jaką on opiewa – faktycznie to spory wydatek, ale…
…no właśnie! Czy to w ogóle jest wydatek?
Początkujący przedsiębiorczy często myślą o płaceniu składek na ubezpieczenia społeczne w ten sam sposób w jaki dotychczas wydawali pieniądze – konsumpcyjnie! Dla nich alternatywą dla opłacenia ZUS jest wydanie tej kwoty na coś innego – rachunki, przyjemności, dobra materialne. Po prostu na życie.
I tu robią błąd!
To jest biznes i to ma się opłacać! Owszem, trzeba się martwić o koszty, ale to temat generowania zysków powinien być pierwszoplanowym!
Zamiast pytać się „czy będzie mnie stać na ZUS” lepiej zadać pytanie „jak mogę zarobić kwotę X?”. Gdzie X najlepiej równa się wielokrotność składek!
Jeśli już na początku boisz się, że nie będzie Cie stać na ZUS to znaczy, że nie jesteś gotów do startu!
ZUS to koszt. Biznes ma generować zyski, a nie koszty. Przychody (to co wpada do Twojej kieszeni) powinno być wyższe niż koszty. To tyle jeśli chodzi o teorię.
Jeśli boisz się, że koszty (w tym legendarny ZUS) będą za wysokie i nie dasz rady ich pokryć, to znaczy, że Twój plan generowania przychodów jest niegotowy!
W takie sytuacji masz dwa wyjścia:
- ulepszyć plan skąd zamierzasz czerpać zyski
- jęczeć, że ZUS drogi i nie zakładać działalności.
Jeśli uważasz, że Twojego biznesu nie będzie stać na opłacenie ZUS to go nie zaczynaj! Bo to znaczy, że to jest żaden biznes! Powtórzę to co napisałam wyżej – biznes ma generować zyski, nie straty! Wiadomo, że na początku trzeba inwestować i zyski mogą nie pojawić się od razu – trzeba zaryzykować. Ale ryzykowanie nie powinno być rozumiane jako rzucanie się na przepłynięcie morza wpław bez zabezpieczenia, ale jako odpowiednie zaplanowanie działania (i trzymanie się tego planu!) by zyski pojawiły się jak najszybciej. Tak by ewentualna kwota „stracona” na ZUS była jak najniższa!
Dlaczego sugeruję posiadanie ZUSu w poważaniu? Bo nic nie możesz na niego poradzić. Skoro więc nie masz na niego wpływu, to po prostu umieść go w tabelce w arkuszu kalkulacyjnym, potraktuj jak każdy inny koszt. Zamiast przejmować się nim jako jednostką (bardzo potworną), zacznij kreatywnie podchodzić do generowania zysków tak by przewyższyły koszty brane ogółem!
Brzmi prosto? Brzmi. Proste jednak nie jest. Ale na tym polega cała zabawa we własną firmę. To jest właśnie jej sedno! Nie wizytówki, nie ładna strona www, nie lans na spotkaniu networkingowym. Tylko to jak sprawić, by ostatecznie wszystko kalkulowało się tak, by na tej działalności zyskać!
Warto wiedzieć, że można na wysokość składek ZUS coś poradzić.
Po pierwsze, jeśli dopiero zaczynasz, prawdopodobnie na początku będą obowiązywały Cię niższe składki.
Po drugie, jeśli czujesz się na siłach (czyli masz wiedzę, dobrego doradcę, rozumiesz przepisy) możesz pomyśleć o optymalizacji ZUS np. poprzez założenie spółki z o.o. Ale jeśli nie masz pomocy z zewnątrz i to Twoja pierwsza firma, lepiej sobie daruj i skup się na zyskach.
Po trzecie, jeśli chcesz prowadzić biznes równolegle z pracą na etacie, jest szansa, że obowiązywać Cię będzie dużo niższa kwota składki. Pogadaj o tym z księgowym lub prawnikiem.
Zdaję sobie sprawę z tego, że comiesięczne odprowadzanie składek do ZUS to spory wydatek. Niestety trzeba się na niego przygotować. Prowadzenie biznesu to nie jest miła zabawa w piaskownicy, za którą ktoś da nam pieniądze… To poważne przedsięwzięcie. Uwaga! Nie „trudne”. Tylko poważne.
Składki na ubezpieczenia społeczne są w Polsce bardzo wysokie, prawda to najprawdziwsza. Ale nie powinna się ona przekładać na Twoje podejście do zakładania własnego biznesu. Jeśli chcesz działać, działaj – szukaj jednak takich rozwiązań, które przyniosą Ci odpowiednie zyski. Modyfikuj pomysły, rozszerzaj działanie, zdobywaj nowych klientów, zatrudniaj pracowników, przestań spać – cokolwiek co pozwoli Ci wygenerować przychody wyższe niż koszty.
Skonkluduję to parafrazą jednego z moich ulubionych cytatów:
„Nigdy nie rezygnuj z osiągnięcia celu dlatego, że
wymaga on czasumusisz zapłacić ZUS.Czas i tak upłynieZUS i tak Cię dopadnie.”
[…] Poradzę Ci coś na ZUS! Ekspresowo w 5 minut – TheOwner […]
W pierwszym odruchu przestraszyłem się, że chcesz pisać o Spółce z UK, albo o prowadzeniu firmy przez Spółkę z o.o., ale gdy zobaczyłem gdzie zmierza artykuł, to moja myśl “TAAAAAAK! O TO WŁAŚNIE CHODZI! BRAWO!” To najlepszy możliwy sposób na ZUS na początku. 🙂
Tyle nerwów na wieczór! 😀
Ja tak samo ? Pozytywnie się zaskoczyłam 🙂
Nie tylko na poczàtku a w ogóle-po co stresować się tym, że trzrba zapłacić coś od czego i tak się nie ucieknie!!?
Spółki w UK też mają swoją zaletę. Ale nie są dla wszystkich dobrym rozwiązaniem.
Podsumowanie mówi wszystko. Niestety często słyszę też te narzekania na ZUS, a to nie on jest problemem. A tak przy okazji życzę wytrwałości i powodzenia w codziennym pisaniu! Akurat kończę swoje wyzwanie codziennego blogowania przez 90 dni (włącznie z weekendami). Zresztą jutro na blogu pojawi się jego podsumowanie. Ale jestem mega zadowolony 🙂
Wow!! Niezłe wyzwanie!! Kto je wymyślił??:)
czytam kilka zagranicznych blogów, gdzie się to przewinęło, ale głównie zauważyłem to na kilku kanałach YouTube. Po roku od zakończenia wyzwania cały czas ruch im się praktycznie podwaja z miesiąca na miesiąc
Wow, to bardzo ciekawy efekt:) A jest założenie co do wielkości wpisu?
Pierwsze założenie jest takie, żeby to było codziennie przez 90 dni. Drugie, żeby treść każdego wpisu była wartościowa, a nie jakieś bzdety. Jeśli zmieścisz się w 100 słowach to ok, jeśli w 1000 to też ok 🙂 Moje artykuły mają średnio 1200 słów (około 3 strony A4) i tej długości jest około 90% tekstów. Do tego zdarzyły się takie po 600 słów i po 2000 słów. Tej długości artykułu dobrze pracują na pozycję w google. Dzięki temu za jedną pracą realizuję 2 cele 🙂
Przy tym wyzwaniu ile czasu poświęcasz na kompletne napisanie jednego tekstu, tak średnio (rozumiem, że to zalezy od długości tekstu i posiadanych lub nie materiałów).
jeśli mam flow i piszę z doświadczenia, to około godziny. jeśli muszę zdobyć materiały lub przygotowuję jakiś dodatkowy plik do pobrania, np pdf, kalkulator, to 3-4 godziny
To świetny czas! Długo zajmujesz się pisaniem?
Dziękuję za zaangażowanie i wszystkie odpowiedzi:)
Nie ma sprawy Magda 🙂 Można powiedzieć, że od zawsze. Ani w szkole nie miałem z tym szczególnych problemów, ani później w pracy. Zmienia się trochę styl, w zależności od tego, co chcę napisać. Ale tak na co dzień, to piszę od około pół roku.
Czyli jesteś zaprasiony w pisarskich bojach:) Z chęcią bardziej skupię się na tym co piszesz. Jeszcze raz dziękuję za wszystkie odpowiedzi-cieszę się, że Cię “poznałam”:) Trzymam kciuki za bloga!!:)
Dziękuję i Tobie również powodzenia 🙂
Dziękuję bardzo:)
Trafiłaś w samo sedno moich ostatnich bolączek. Pieniędzy na start, tyle co kot napłakał i martwi mnie, właśnie ten ZUS z początku. Można by to wydać na reklamę itp…. Ale masz rację, że trzeba to sobie po prostu lepiej zaplanować, przekalkulować, żeby nie panikować, jak ja w pierwszym odruchu.
Ja pierwotnie myslalem ze artykul jest o jakims super, wymyslnym, nieznanym dotychczas pomysle jak nie placic ZUSu, nawet zakrawajac o przestepstwo. Kiedy zaczalem czytac, rozwialo to moj pierwotny zamysl, ale myslalem, ze moze bedzie o inkubatorach. Mimo wszystko, ostatecznie, bardzo mily artykul, choc nie sadze, ze to pomoze tym “strachliwym”. W tym przypadku raczej “we don’t have a cure”.
Świetnie napisane – zgadzam się z tym w pełni. Jeżeli naszym głównym zmartwieniem jest to, czy starczy nam na ZUS, to znaczy, że nasz model biznesowy jest chybiony, a biznes jest z gatunku tych “wacikowych”, jak to pisze Agata Dutkowska. Najbardziej jednak martwi, że są osoby, które wybiorą jeszcze trzecie wyjście – działanie w szarej strefie.
Wiedziałam, że kto jak kto, ale “Kawiarnia Podatkowa” mnie i temat zrozumie 😀
No ba 😀 Polecamy się 😉 Nie należymy co prawda do jakiś przesadnych fanek przelewów wykonywanych 10 bądź też 15 dnia miesiąca, ale trzeba z tym jakoś żyć 😉
Nie jakoś, dobrze?
Z urzędami generalnie lepiej dobrze żyć 😉
O tak, szczególnie z ZUS i skarbowym?
słusznie, często ludzie narzekają, że ZUS pożera im połowę zysków, a widzisz, Twoje wyklarowanie sprawy jest bardzo rozsądne.
Patrz, a jak zaprezentowałam takie podejście bliskim uznali, że generuję sobie niepotrzebne koszty. Akurat nie opłacałam składek ZUS tylko dobrowolne ubezpieczenie zdrowotne, które wynosiło 350-400zł/miesięcznie a pracowałam na umowy o dzieło z tytułu praw autorskich. No i chciałam poczuć ciężar odpowiedzialności i wydatków za własna firmę. Bo one w końcu przyjdą.
Aktualnie pracuję z połączenia etatu i freelance a od przyszłego roku planuję zakładać firmę, choć rozważam jeszcze najlepsze wyjścia. Myślę tez o spółce dwuosobowej.
Rodziny mają to do siebie, że nie są zwykle najlepszymi doradcami przedsiębiorcy 😉
Na spółkę zoo na początku bym się nie pchał, bo choć sp zoo do lekarza nie chodzi to jednak jest to spółka na prawie handlowym, wiec obowiązuje pełna księgowość. Koszt małego zusu to Ok 450zl, koszt pełnej księgowości to min 600zl netto. Jedyna “opłacalność” jaka by z tego wynikała to możliwość wrzucenia w koszty całej księgowości (w przypadku ZUS tylko składka zdrowotna). Reasumując sp zoo – 740zl księgowości, mały ZUS 450zl plus 120zl brutto za księgowość (przynajmniej na początku), czyli razem 570 ( odliczenie 120 + 280 zdrowotna).
Osobom będącym na etacie osobiście bym doradził rozpoczęcie własnego biznesu jeszcze maja etat czynny, wtedy zapłacicie tylko składkę zdrowotna.
Wszelkie koszty, które są niezależne ode mnie i podwyżki tych kosztów traktuję zupełnie ambiwalentnie. Wiem, że nie mam wpływu na ich wysokość, więc po co mam się tym co miesiąc stresować. Jasne, że jak robię analizę kosztów i przychodu, to trochę przykro wygląda ta kwota, którą muszę przelać gdzieś w otchłań 😉
Lepiej martwić się jak zwiększać zyski w swojej firmie, niż siedzieć na forach i lamentować jaki to ZUS jest straszny. To samo w przypadku cen paliwa albo nawet za telefon i internet. Już nie wspomnę o tym, że trzeba też płacić za abonament Adobe Photoshopa/Lightrooma albo co jakiś czas kupować sprzęt fotograficzny, który kosztuje kilkanaście tysięcy (a jednak wolałabym, aby kosztował kilkadziesiąt złotych 😉 ).
Kilka lat temu zakładając firmę bałam się, że nie podołam z opłatami. Albo, co gorsza, będę musiała zwrócić dofinansowanie. Teraz jestem na “dużym” ZUSie i mam o wiele więcej odwagi do podejmowania ryzyka, bo wiem, że zawsze można coś wymyślić, a taka adrenalina dodaje motywacji 😉
Drugą bolączką są przelewy na podatek dochodowy i VAT, ale lepiej podejść do tego tak, że jeśli muszę wykonać duży przelew, to znaczy, że dużo zarobiłam 😉
Genialne podejście!! I jakże z nim łatwiej działać!:)
Sprawdź sobie co znaczy “ambiwalentnie”.
A jakie sa koszta w Dubaju?
Super post, naprawdę jestem pod wrażeniem, gratuluje 🙂
Dzięki! 🙂
W Polsce ZUS jest problemem. Z jakiś powodów mali przedsiębiorcy mają pod górkę. Wiadomo, że na początku jest trudniej, gdyż wydatków dużo a zysków mało. Później jest o wiele lepiej i ZUS już tak nie męczy. Pytanie dlaczego nie jest od obrotu tylko jako stała stawka. Jakby koszta prowadzenia w Polsce byłby niższe to tysiące ludzi wyszłoby z szarej strefy i zaczęła legalnie działać. A tak ponad 1000zł za to, że ma się “biznes” to przesada.
Kasiu bardzo podoba mi się Twoje podejście i masz absolutną rację. To podejście do prowadzenia biznesu jest bardzo istotne, jak mówią “wszystko zaczyna się w głowie”. Ja właśnie jestem na etapie tego układania :)) Dzięki za ten wpis !
Składnie napisane, ale między wierszami pojawia się smutna prawda – jeśli biznes nie jest odpowiednio opłacalny to przy obecnych stawkach ZUSu nie warto go otwierać. A na rynku istnieje całe mnóstwo osób którym założenie działalności i generowanie dochodów nawet równych stawkom ZUSu znacznie poprawiłoby sytuację finansową – a na wypracowanie większych dochodów nie pozwalają czas bądź inne ograniczenia. Także własny biznes jak najbardziej, ale nie dla tych którzy radzą sobie najgorzej. Nie zgodziłbym się również z teorią, że pieniądze wydane na składki są traktowane jako środki do skonsumowania. Jeżeli spojrzeć na kwestię z tej strony, że wydajemy to co moglibyśmy zainwestować w powstający biznes – to okazuje się, że tracimy na tym nawet więcej niż wpłacamy: składki oraz potencjalne zyski :/
Są jeszcze inkubatory przedsiębiorczości, z których warto na start skorzystać. Niższe koszty niż ZUS, można przetestować swój biznes
Teraz jest lepiej, bo przez pół roku płacę 319 zł. Już tak nie boli 😉
Super! 🙂
[…] pisałam zarówno w poście o startowaniu z biznesem jak i w tym w którym pokazuję Ci co można poradzić na ZUS (swoją drogą bardzo polecam te posty i podejścia w nich zawarte, bo są dalej aktualne!). […]