Zanim zostałam mamą nic z tych rzeczy nie przyszło mi do głowy. Za to kiedy podjęłam pierwsze próby by pracować jednocześnie opiekując się kilkutygodniową córką – myśli przelewały się w tekst. Może gdybym lepiej ogarniała wtedy rzeczywistość powstałyby z tego całe posty? Nie żałuję, że nie wyszło 🙂
Pierwsze tygodnie z dzieckiem to czas tak wyjątkowy, że aż nie do opisania. Z dzisiejszej perspektywy widzę, że zupełnie niepotrzebnie zaprzątałam sobie głowę innymi zadaniami. Ale każdy musi dojść do tego sam 🙂 I spędzić ten czas po swojemu.
10 myśli o pracy z maleńkim dzieckiem „na ręku”
Jedynym sposobem na realizowanie zadań przy małym dziecku jest podzielenie ich na mikro zadanka. W moim przypadku były one tak małe żebym spokojnie mogła je wykonać nawet w 10 minut – pomiędzy odłożeniem dziecka, a momentem kiedy ono zorientuje się że już nie leży na mnie…
Małe stopy są wystarczającym powodem by rzucić pracę w cholerę i nie zrobić dziś nic. W końcu jaki życiowy sukces może być większy niż one? I co możesz mieć lepszego do roboty niż je oglądać?
Dużo muszę się jeszcze nauczyć o pracy w domu z dzieckiem… Nie wiem czy komukolwiek udało się zostać w tym mistrzem.
Założę się że gdyby istniało coś takiego jak „reguła matki Pareto” to miałaby w tej kwestii zastosowanie! I brzmiałaby, następująco: mając 20% czasu możesz zrealizować 80% dotychczasowych zadań. Musisz tylko znaleźć swoją drogę do tego 🙂
Trzy priorytety dziennie to przeszłość. Brak priorytetów to zło! Optymalnym rozwiązaniem, przynajmniej w pierwszych miesiącach życia dziecka, jest moim zdaniem jeden tyci priorytet dziennie. Pozwala to iść małymi krokami do przodu i zacząć wyrabiać nową rutynę w pracy z dzieckiem na ręku.
Mając dziecko naprawdę zaczynasz szanować czas. Wolne pół godziny nabiera nowej wartości 🙂
To trochę nie na temat, ale trzeba było w ciąży ćwiczyć przysiady. Może teraz podnoszenie się z kanapy w dziwny sposób, tak by nie obudzić dziecka i odłożyć je skutecznie (by móc udać się do pracy) byłoby łatwiejsze?
Zawsze się zastanawiałam o co chodzi tym ludziom, którzy twierdzą, że im mniej masz czasu tym więcej zrobisz. Teraz już wiem!
Milej się patrzy na dziecko niż na komputer.
Po tym jak zostałam mamą zrozumiałam jak to możliwe wstawać o 5 nad ranem żeby popracować, by do 9 mieć wszystko z głowy. Po prostu po pierwszym miesiącu wstawania w nocy do dziecka jest już obojętne o której się budzisz (i w pewnym sensie ile śpisz). Okazuje się, że z małą ilością snu tez da się funkcjonować 🙂 A wolne pół godziny – czy to nad ranem, czy wieczorem – jest warte równie dużo!
Dorzucisz jakąś myśl od siebie? 🙂
Dodaj komentarz