Sukces „przez noc” nie istnieje, czyli moja droga do stworzenia kursu online!

Opublikowano

przez

Ostatnia aktualizacja

Kilka lat temu dokonałam czegoś co przez poprzednie lata wiele razy wydawało mi się niemożliwe. Czegoś co ciągle planowałam, ciągle robiłam coś w kierunku zrealizowania planu, ale cel uparcie był odległy.

Po 3 latach pracy, w 2019 roku wystartował mój kurs online z przedsiębiorczości „Strategiczny Start”, w którym pokazuję jak porządnie zaplanować start własnego biznesu, krok po kroku!

Z zewnątrz taka premiera może wyglądać jak łatwa praca – w końcu teraz to tylko sprzedaż, maile i posty w social mediach. Ale to wierzchołek góry lodowej. Pod powierzchnią wody kryją się pokonane przeszkody, porażki, spadki motywacji i góra pracy, która działa się tylko dzięki determinacji i sile, którą czerpałam z kontaktów z Wami!

W tym poście chciałabym opowiedzieć Wam moją drogę od pomysłu na kurs do jego premiery. Uprzedzam, że to długa historia, ale pełna zwrotów akcji, także bierzcie kawę i chodźcie ze mną na ziemię. Rozwieję Wasze wyobrażenia o idealnym życiu przedsiębiorcy 🙂

Sukes „przez noc” nie istnieje, czyli moja droga do stworzenia kursu online!

Dlaczego stworzenie tego kursu „Strategiczny Start” zajęło mi aż 3 lata? Najbardziej oczywistą przyczyną było to, że startowanie z biznesem to szalenie rozbudowana tematyka. Niby to wiedziałam, gdy podejmowałam się jej po raz pierwszy, ale sama wiedza niewiele mi pomogła.

marzec 2016

Tematów jakie można poruszyć przy opisywaniu jak wystartować z własnym biznesem są setki. Czy to znaczy, że wszystkie z nich trzeba przerobić już na samym początku? Niekoniecznie. Jak więc wybrać te najważniejsze? W zasadzie odpowiedź na to pytanie zajęła mi największą część tych 3 lat pracy i ulepszam ją nadal.

W trakcie tworzenia pierwszych szkiców kursu popełniłam wiele błędów. W pierwszym podejściu zasypałam uczestników wiedzą. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że dobra selekcja tematów jest tak istotna! Ponadto później zdałam sobie sprawę, że w kursie było mało zadań praktycznych, a część tematów była zbędna. Niestety moje blogerskie zamiłowanie do pisania bez końca nie wyszło mi wtedy na dobre 🙂

Ponadto ogromnym wyzwaniem był dla mnie nie tylko dobór tematów, które są Wam niezbędne, ale i uporządkowanie ich w odpowiedniej kolejności. Bo przecież kurs obiecuje, że poprowadzę Cię przez planowanie własnego biznesu, krok po kroku. Czyli kroki muszą być po kolei! Ułożenie ich tak, by stanowiły logiczną całość i wynikały jeden z drugiego stanowiło ogromne wyzwanie i zajęło sporo czasu…

Po pierwszej edycji, wiedziałam dwie rzeczy: że kurs ma potencjał i rynek ogromnie go potrzebuje, oraz że na pewno jest on do przebudowania i do dopracowania. Nie wiedziałam jednak wtedy, że… kolejne miesiące i lata wyłączą mnie z pracy!

maj 2016 i luty 2017

To jest kolejny powód, dlaczego stworzenie kursu tyle trwało. W maju 2016 przeprowadziłam się do Emiratów, zaraz po tym okazało się, że jestem w ciąży, a w lutym 2017 roku urodziła się moja córka. Cały rok 2016 i to co było później to był jeden wielki rollercoaster, dosłowna jazda bez trzymanki 🙂

Moje szczęście polegało na tym, że bezpiecznym miejscem w tej całej sytuacji była praca. Potrzebowałam jej wtedy jak powietrza! Pozwalała mi przetrwać najgorsze momenty w życiu młodej matki w obcym kraju. Cieszyło mnie, że mam swój mały świat, do którego mogę uciec i tam wszystko jest mi znajome i mam to pod kontrolą. Co robiłam wtedy w pracy? Przygotowałam kurs, o którym dzis piszę!

Robiłam to jednak kroczkami tak „mikro”, że czasami aż sama ich nie widziałam… Chciałam się na tej drodze poddać 1527 razy, ale jakimś cudem zawsze udawało mi się wrócić na dobre tory. Zwykle dzięki Wam. Przez te 3 lata nie przestałam otrzymywać od Was wiadomości i sygnałów, że takiego kursu dalej potrzebujecie!

Również świat dawał mi znaki, że warto dalej działać. Największy z nich to to, że przez te 3 lata… nie wyrosła mi żadna poważna konkurencja. Od pierwszej edycji kursu na wiosnę 2016 roku widziałam wiele prób podjęcia tematu ze strony innych osób tworzących kursy online, ale nikt się nawet nie zbliżył (!) do mojej wizji jak powinno się go opracować. Widziałam same szablonowe podejścia, te same błędy, które ja popełniłam lata temu, powielanie tych samych schematów, których dużą część można już zdobyć w Internecie za darmo…

Mówiąc krótko, było ciężko, ale świat mówił do mnie – musisz się tym zająć, bo jak nie Ty to nikt inny 🙂

sierpień 2018

Po wakacjach w 2018 roku po spotkaniu z kilkoma osobami, które bardzo wierzą w moje blogowe działania postanowiłam nieśmiało odgrzać temat i przekierować wszystkie siły na wypuszczenie kolejnej edycji jak najszybciej! Nieśmiało, bo początkowo to miał być mały kursik, na 7 dni pracy. Okazało się jednak, że przez te 3 lata zebrałam już tyle gotowych materiałów merytorycznych, czyli po prostu spisanej wiedzy, że starczy mi jeszcze na kilka kursów 🙂 Taki paradoks!

Musiałam się więc podjąć zadania dla mnie dużo trudniejszego – takiego wyselekcjonowania najważniejszych treści, by ułożyć plan kursu, który daje rezultaty!

Na tym etapie już wiedziałam, że nie sztuką jest wylać z siebie wiedzę. Sztuka polega na takim jej ułożeniu i przedstawieniu, na dobraniu takich zadań, by kursanci: po pierwsze: nie poczuli się przytłoczeni wiedzą na żadnym etapie, po drugie: nie porzucili kursu w połowie, po trzecie: nie tylko zrealizowali kurs, ale i zobaczyli jego efekty.

Poszczególne tematy kursu „Strategiczny Start” skonstruowane są tak, by po każdym z nich zobaczyć jakiś efekt.

Czy ktoś już zauważył, że staram się w materiałach promocyjnych nie używać słowa lekcje, a „temat”? To dlatego, że ten kurs to nie szkoła. Jesteśmy po różnych szkołach przyzwyczajeni, że dostajemy wiedzę, uczymy się i… zapominamy. Ja w kursie opracowałam prawie 30 tematów, które omawiam i pokazuję Ci co dalej możesz z nimi zrobić. Nie musisz się ich uczyć na pamięć.

Przeważnie jest tak, że wystarczy będziesz sobie z nich zdawać sprawę – to już jesteś o kilka kroków bliżej sukcesu, niż konkurencja. A jeśli uda Ci się przerobić zadania, ćwiczenia i skorzystać z udostępnionych narzędzi, to wróżę Ci świetlaną przyszłość.

październik/listopad 2018

To miesiące webinarów. Pierwszy o działalności bez rejestracji i drugi o pasie startowym dla nowopowstających firm. Przygotowanie obu sprawiło mi gigantyczną przyjemność, ale same w sobie były dla mnie traumatycznym przeżyciem.

Spędziłam dziesiątki godzin na tym by były one świetnie merytorycznie, żaden z nich jednak w momencie startu technicznie nie zadziałał poprawnie. Mimo, że używałam do nich różnych narzędzi, mimo że w testach wcześniej wypadały ok.

To był moment, w którym chciałam się poddać i rzucić ten cały świat online w cholerę. Czułam, że zawiodłam ponad 1 000 osób. W obu przypadkach udało mi sie wystartować i mimo wszystko przeprowadzić planowaną prelekcję, tylko innymi środkami, ale jednak… Nie było to to co obiecałam. No i nie spełniało moich standardów jakości w żadnej mierze.

Moją działalność uratowały ostatecznie proste słowa mojego męża: „porażek nie ma tylko ten kto nic nie robi”. Ja coś robiłam. Szłam do przodu. I postanowiłam, że nie zatrzymam się i zobaczę gdzie dojdę.

W efekcie tych działań powstał cały moduł kursu „Strategiczny Start” o sprawach prawnych w startującym biznesie 🙂

styczeń 2019

Kiedy merytoryczna część kursu była już gotowa, stanęłam przed jeszcze większym wyzwaniem: jak przy mojej mikrej ilości czasu zrobić z tej „wylanej” wiedzy kurs online. Bardzo mocno nauczona doświadczeniem, tym razem wiedziałam co robić. Muszę znaleźć pomoc!

W tym miejscu chciałabym nadmienić, że wiele z wcześniej opisanych działań nie miałoby miejsca gdyby nie moja wspaniała asystentka Ania. Nie mam słów jakie mogłyby wyrazić moją wdzięczność za techniczne opanowanie sytuacji gdy webinary padły. Również jej cierpliwość do mnie i mojego trudnego trybu pracy przez długie miesiące, jest godna podziwu. Bardzo ją doceniam i naprawdę chciałabym by… miała jak najwięcej pracy 🙂

Mając te pozytywne doświadczenia z wychodzeniem po pomoc, postanowiłam iść krok dalej. Uznałam, że skoro to ja hamuję nasze prace z Anią, bo np. nie mam kiedy dać jej zadań albo sprawdzić tego co już zrobiła to pora na zatrudnienie project managera!

Wiem. Odważny ruch. Pokazuje jednak jak bardzo byłam zdeterminowana by kurs powstał.

Jak udało mi się podjąć współpracę z Olą, moją kierowniczką projektów? Znów: miałam szczęście 🙂 To materiał na osobną historię, więc zawieszę tutaj wątek. Wrócimy do tego tematu! W każdym razie efekt był taki, że stworzyłysmy trzyosobowy zespół, który miał jedno zadanie: doprowadzić do startu kursu!

Czy coś mogło jeszcze pójść nie tak? Jak się okazuje, sporo 🙂

grudzień 2018

Cofnijmy się na chwilę o miesiąc. W związku z planowaną dużą premierą kursu postanawiam uporządkować swoje sprawy formalne. W efekcie dni spędzonych na zastanawianiu się i porównywaniu różnych opcji podejmuję decyzję: zakładam spółkę z o.o. i przez nią będę prowadzić blogową działalność.

Znów: odważny ruch. Znów: materiał na osobny post. Tutaj opowiem Wam tylko w skrócie.

Teoretycznie rejestracja takie spółki przez Internet trwa 24h. Ale! trzeba jeszcze wypełnić wniosek (co trwa) i jeszcze trzeba po drodze mieć szczęście. Akurat moje w tej kwestii mnie na chwilę opuściło 🙂

marzec 2019

Ostatecznie zanim udało się założyć spółkę minęły 3 miesiące. W ich trakcie walczyłam z róznymi systemami, z ePUAPem, z bankami przez które chciałam załatwić mój ePUAP, ale nie zgadzały się dane, z ePUAPem walczył również mój wspólnik, pomagała nam w tym wszystkim polska ambasada w Abu Dhabi. Potem walczyłam z systemem S24, z tym że nie działa, że jest nieintuicyjny, że nie zapisuje dokumentów, że kasuje ich zawartość bez powodu. Walczyłam też z formalnymi aspektami wniosku, które są nieoczywiste nawet dla prawnika, który przechodzi przez system pierwszy raz… Wniosek o rejestrację spółki wypełniałam (bez przesady!) ze 40 razy.

Oficjalnie zaczełam używać hasztagu #CoZniesiePsychikaPrezesa – w sensie, że moja. Myślałam, że już kolejnych niespodzianek ze strony systemu nie zniosę 🙂 Byłam na skraju psychicznego wyczerpania i w zasadzie robiłam to zadania tylko by je skończyć.

Po tych 3 miesiącach tak bardzo nie wierzyłam, że rejestracja spółki może się udać, że gdy wysłałam w końcu wniosek w połowie marca, byłam pewna, że zostanie od zwrócony. Wiedziałam, że zrobiłam go dobrze, ale po drodze już tyle rzeczy mnie zaskoczyło i o tylu rzeczach nigdzie nie było napisane a jednak trzeba było je zrobić, że los tego projektu zdecydowanie nie był w moich rękach.

Na szczęście tym razem się udało. 26 godzin po wysłaniu wniosku dostałam informację od zaprzyjaźnionego radcy prawnego, który pomagał mi w tej sprawie, że śledzi KRS i spółka jest już wpisana! Wszystko się udało 🙂

Tak na marginesie, system jest tak wspaniały, że wysyła przeróżne niepotrzebne wiadomości, ale tej że rejestracja się udała to nie 🙂 Także gdyby nie Marcin to tak bym sobie czekała i czekała w nerwach kolejne godziny.

luty 2019

Tutaj znowu cofamy się na chwilę o miesiąc. Bo chcę Wam opowiedzieć jaki był pierwotny plan. Miało być tak, że prermiera kursu była zaplanowana na 11 marca 2019 r. Ta data była najlepsza z wielu względów, z jednym na czele: miałam w jej okolicy dużo czasu na promocję i ewentualne działania dodatkowe.

Niestety dwa tygodnie przed tą datą, gdy podejmowałyśmy decyzję o tym czy puszczamy kampanię warsztatów „Własny biznes. Czas start!” rejestracja firmy była dokładnie w tym punkcie co przez ostatnie tygodnie: „Już zaraz, może nawet w tym tygodniu”, ale też wyskakiwały nowe niewiadome… I nie miałam najmniejszej pewności kiedy w końcu się ona uda. A przecież po rejestracji trzeba jeszcze założyć konto w banku, podpisać nowe umowy, zadbać o wiele formalności. Zbyt wiele by ogarnąć to w tak krótkim czasie.

Z bólem serca i przyznam, że trochę ze zrezygnowaniem przeniosłam premierę kursu na 8 kwietnia. Oczywiście data ta mi nie pasowała ani trochę. Już wiedziałam, że będę miała wtedy mniej stabilną sytuację jeśli chodzi o czas pracy, bo… będziemy na wakacjach w Polsce 🙂 Ale alternatywny kolejny termin, przez wielkanoc i majówkę, wypadał dopiero w drugiej połowie maja. Także trzeba było wziąć się w garść, pokazać światu kurs i nie robić dramatu, że mało promocji i do niewielu osób dotrze o nim informacja.

8 kwietnia 2019

Było tak, że w poniedziałek rano, gdy wystartowały zapisy na kurs, stwierdziłam, że moja robota została zakończona, mogę iść schować się do norki i odpocząć 🙂 Ja wiem, że to może dziwić, ale kwestia ile osób się zapisze i jaki będzie z tego przychód było dla mnie sprawą trzeciorzędną.

Ja po prostu chciałam żeby te wszystkie działania nad stworzeniem kursu już się skończyły. Moim nadrzędnym celem było by kurs stał. I żeby mogły już ruszyć moje kolejne plany i działania. Które maja mieć miejsce, gdy kurs już stoi 🙂 Oczywiście z nim związane!

Pierwszego dnia zapisów do kursu dołączyło 7 osób, co było dla mnie fenomenalnym wynikiem. Może się wydawać mało, ale dla mnie to był bardzo wyraźny sygnał, że go potrzebujecie. Przez kolejne dni dobiliśmy do prawie 50 kursantów i jeszcze kilku nowych spodziewam się w dniu gdy publikuję ten wpis.

Od kilku dni mam już poczucie, że moja praca została zakończona, kurs stoi i moge wreszcie odpocząć. Ale nie mogę 🙂

14 kwietnia 2019, godzina 23:14

I tak doszłam do teraz. Siedzę po ciemku w moim starym pokoju w domu rodziców, córka śpi obok, a na dole stoją rozłożone walizki i czekają aż dokończę pakowanie na jutrzejszy samolot. Strasznie chce mi się spać i jedyne o czym marzę to żeby poniedziałek się już skończył, żebym mogła przestać na chwilę myśleć o kursie. Chodził za mną nieustannie od wielu lat (w międzyczasie przypomniałam sobie, że myślałam o nim już w 2012 roku :)), miałam z nim przeróżne przejścia, wymęczył mnie okrutnie, ale już jest. Stoi!

I wreszcie mogę się zająć tym czym chciałam od lat…! Ulepszaniem go 🙂

Mam w głowie długą kolejkę pomysłów na dodatkowe materiały, usprawnienia, bonusy. Prawda jest taka, że może odpocznę dzień lub dwa, ale już za chwilę, już za momencik siadam do zapisywania kolejnych kart jego historii!

Bo jedno jest pewne. Zapotrzebowanie na pomoc przy startowaniu z własnym biznesem jest ogromne! To są z jednej strony tematy, które spokojnie można ogarnąć samemu, ale popełnia się przy tym błędy, które nie musiałyby mieć miejsca, gdybyście mieli podstawową wiedzę! I to rwa!! Nie każdego jednak stać na indywidualną pomoc, dlatego stworzyłam ten kurs. Tak go projektuję, by jego cena była zawsze w Waszym zasięgu, a jednocześnie by jego zawartość była jak najbardziej wartościowa.

Wróćmy do tego posta za rok, dwa, pięć – coś mi się wydaje, że los jeszcze nas zaskoczy gdzie ten projekt Ciebie i mnie zaprowadzi.

Trzymam kciuki za Twoje sukcesy!

PS. Osobnym wątkiem tej historii jest długa lista osób, którym chciałabym podziękować za ich wkład w tej kurs. Zdecydowanie zasługują na osobny wpis 🙂 W tym tylko wspomnę jeszcze o autorce zdjęcia ilustrującego ten post: jest nią Monika, fotografka z Londynu, która była kiedyś moją klientką i teraz pięknie rozwija swój fotograficzny biznes. Ma w sobie tony energii, której wielu fotografów może jej pozazdrościć! Gdyby nie ona i jej determinacja, oprawa kursu byłaby dużo brzydsza i jak się spodziewam, do mniejszej ilości z Was dotarłaby w ogóle informacja, że kurs istnieje. Także ogromnie Ci Monika dziękuję! Dziękuję, dziękuję 🙂


Chcesz działać z własnym biznesem, ale nie wiesz od czego zacząć? Pobierz…

Jednostronicowy Biznesplan 👇🏼 #Autopromocja


Partner bloga #MarkaWłasna

BezBzdur.pl Tylko Świetne Książki