Blogi to jedne z najlepszych narzędzi, zarówno do dzielenia się wartościową treścią, jak i do jej konsumowania. Używają ich twórcy, którzy chcą przekazać coś więcej niż tylko urwaną krótką myśl, która ma przykuć uwagę, oraz odbiorcy, którzy szukają naprawdę ciekawych, niekoniecznie sensacyjnych, materiałów.
Prowadzę tego bloga od 2012 roku, a czytelnikiem innych jestem jeszcze dłużej. Mam wrażenie, że pierwszy blog założyłam, gdy miałam 15 lat – więc tak, może jestem w tej kwestii trochę dinozaurem, i to na pewno stronniczym i może uruchamia mi się tu lekki sentyment… Ale! Naprawdę wierzę, że blogi to absolutnie wyjątkowe medium – zarówno z perspektywy twórcy, jak i czytelnika.
Przez ostatnie lata w dostarczaniu treści dominowały social media, to tam przenieśli się twórcy i to tam konsumujemy ogrom treści.
(Niepopularna opinia: treści na mediach społecznościowych są trudniejsze do tworzenia niż te blogowe, ale… są znacznie łatwiejsze w konsumowaniu. Algorytmy podsuwają wszystko na tacy…)
Tylko że w pewnym momencie tych treści zrobiło się za dużo. I algorytmy zaczęły decydować nie tylko o kolejności, w jakiej coś widzimy, ale też o tym, czy w ogóle daną treść zobaczymy. Brzmi jak oczywistość, ale nie zawsze tak było!
Z perspektywy twórcy mogłabym narzekać, że moje treści nie docierają do wszystkich, którzy chcą je przeczytać. Ale to nie w moim stylu. Nie narzekam – szukam rozwiązań. To moje przedsiębiorcze podejście do życia: jeśli coś nie działa, chcę to naprawić.
Dlatego cieszy mnie trend powrotu blogów do łask! Bo niesie ze sobą korzyści zarówno dla mnie, jak i dla moich czytelników.
Rozumiem blogi i wspieram ich instytucję zarówno z perspektywy twórcy, który dzięki temu zyskuje niezależność, jak i z perspektywy czytelnika, który jeśli subskrybuje bloga, to naprawdę chce dostawać powiadomienia o nowych treściach – a nie liczyć na łaskę algorytmu.
Wierzę, że nadchodząca rewolucja decentralizująca media społecznościowe przywróci nam kontrolę nad tym, jakie treści konsumujemy – i że będzie to szansa na powrót do jakości. Ale zanim to nastąpi, jesteśmy tu, gdzie jesteśmy: jeśli chcemy być na bieżąco z wartościowymi treściami – np. z blogami – musimy sami o to zadbać.
Jak?
W dzisiejszym artykule pokażę Wam moją sprawdzoną metodę na to, jak czytać wartościowe treści z blogów i innych źródeł – i nie przegapić niczego ważnego – bez zdawania się na kaprysy algorytmu. Bo jeśli coś subskrybujesz, to chyba chcesz to naprawdę widzieć, prawda?
Jak być na bieżąco z blogiem (moim i innymi)?
Narzędzie, dzięki któremu jestem na bieżąco z różnymi treściami to… Feedly!
Korzystam z niego od dłuższego czasu i zdecydowanie ułatwia mi trzymanie ręki na contentowym pulsie.
Bo oprócz blogów, w Feedly subskrybuję też wiele stron z wartościowymi artykułami – m.in. vogue.pl (naprawdę świetne treści, nie tylko o modzie!), INNPoland, Business Insider Polska i wiele innych.
Powyżej wymieniam kilka przykładowych polskojęzycznych źródeł, ale muszę przyznać, że większość wiedzy i inspiracji czerpię z zagranicznych serwisów. Jeśli jesteś zainteresowana/y takimi poleceniami – daj znać w komentarzu! Chętnie przygotuję osobną listę moich ulubionych źródeł po angielsku.
Feedly
To klasyczny czytnik RSS, ale zdecydowanie idący z duchem czasu! Co jakiś czas pojawiają się w nim nowe, przydatne funkcje, które ułatwiają organizację i selekcję treścim – i za to go lubię najbardziej!
Czym właściwie jest RSS? W dużym skrócie: RSS to taki prosty, „techniczny” sposób subskrybowania treści z różnych stron. Jeśli dana strona (np. blog, portal, magazyn online) ma włączony kanał RSS (bardzo wiele ma i mam nadzieję, że jeszcze więcej będzie w przyszłości mieć), to możesz dodać ją do swojego czytnika – czyli właśnie aplikacji takiej jak Feedly. Dzięki temu, gdy na obserwowanej stronie pojawi się nowy artykuł, automatycznie będzie on dostępny w Twojej aplikacji.

Bez newsletterów, bez algorytmów, bez zgadywania, czy coś Ci się wyświetli, czy nie. Po prostu: nowy artykuł jest opublikowany – Ty go widzisz.
Dzięki temu możesz zebrać wszystkie swoje ulubione blogi, portale i strony w jednym miejscu, uporządkować je tematycznie i czytać wtedy, kiedy masz czas – nie wtedy, kiedy algorytm uzna, że „chce Ci coś pokazać”.
Zalety Feedly:
- Porządek – możesz tworzyć foldery tematyczne (np. biznes, rozwój osobisty, marketing).
- Dostępność – działa w przeglądarce na komputerze, albo na telefonie jako aplikacja mobilna.
- Integracje – można połączyć go z innymi narzędziami (ja z tego nie korzystam, ale może komuś się przyda),
- Tryb czytania – możesz czytać artykuły bez reklam i rozpraszaczy.
- Wersja darmowa – w zupełności wystarcza do codziennego użytku.
Wady Feedly:
- Interfejs po angielsku – aczkolwiek jest dość intuicyjny
- Nie wszystkie strony udostępniają kanały RSS, ale mam nadzieję, że ten trend niebawem się odwróci i znów będzie jak dawnie (lol).
Alternatywy dla Feedly
Istnieją. Ale nie znam się na nich na tyle, by je tutaj porządnie opisać. Jeśli z jakiegoś powodu Feedly nie będzie Ci odpowiadać, polecam wpisać w Google „czytnik RSS”, lub „RSS reader” i poszukać, może z czasem pojawią się nowe, godne uwagi narzędzia.
Podsumowując, teraz może być dobry moment na zmianę w sposobie przyswajania treści. Zdecydowanie należy się nam kontrola nad tym co i jak konsumujemy – nie mam co do tego najmniejszej wątpliwości.

Dodaj komentarz