Działam w biznesie od ponad 10 lat. Czasem jako aktywna przedsiębiorczyni, czasem jako doradczyni, a czasem po prostu obserwuję.
I jak obserwuję, to mam to szczęście, że robię to z dystansu. Bo moje główne zainteresowania, to nie wąskie działki ograniczone do jednego stylu przedsiębiorczości, jak np. biznes online czy startupy, tylko ogólna wiedza biznesowa, o startowaniu i rozwijaniu własnej firmy.
Tak sobie obserwuję ostatnio biznes online, szczególnie edukację na jego temat i zauważyłam pewien trend, który mnie niepokoi.
Słowo 'biznes’ często utożsamiane jest wyłącznie z „biznesem online”.
W pewnych kręgach panuje przekonanie, że jeśli chcesz założyć firmę, to jedynym słusznym wyborem jest firma internetowa. W rezultacie edukacja biznesowa osób z tym przekonaniem skupia się niemal wyłącznie na tym wąskim aspekcie – co jest bardzo ograniczające i prowadzi początkujących przedsiębiorców prosto do słoika… Słoika z biznesem online.
Efekt? Widzę ogrom biznesów – niektóre narazie małe, inne już duże – z wielkim potencjałem! Ale niestety, wsadzone do słoika z biznesem online, w którym się dosłownie duszą!
Przyczyna takiej sytuacji jest dla mnie prosta – brak świadomości jak inaczej mogłoby to wyglądać.
Napisałam ten artykuł, by otworzyć Ci oczy i dać nadzieję, że jest inna opcja. Taka sama, ale inna 🙂 Z jeszcze większym potencjałem i prawdopodobnie bardziej wygodna.
Ale zacznijmy od początku…
Jak rozumiem biznes online?
Co rozumiesz przez “biznes online”? Bo ja rozumiem biznes, który całkowicie działa w Internecie.
Sprzedajesz produkt lub usługę, która jest online. Marketing prowadzisz online – w social mediach albo przy pomocy newslettera, no i pewnie masz stronę internetową, więc w grę wchodzi też SEO i płatny ruch na tę stronę i tym podobne.
To może być biznes, w którym dzielisz się wiedzą. To może być biznes, w którym świadczysz usługi zdalnie. Może prowadzisz sklep internetowy, opracowujesz kursy online, sprzedajesz ebooki, a może jesteś wirtualną asystentką, świadczysz konsultacje dietetyczne albo może 1500 innych rzeczy, po prostu online.
Najpierw trochę historii
To naprawdę ważne, byście zrozumieli czemu rynek biznesów online wygląda w Polsce tak a nie inaczej. Dlatego pozwólcie, że zacznę od historii. Najpierw mojej, potem ogólnej.
Moja historia jest taka, że…
…w 2012 roku zrezygnowałam z pracy w korporacji. Miałam jakiś długofalowy plan, co będę robić dalej, ale powiedzmy, że kilka kolejnych miesięcy miałam dość luźne (o ile można powiedzieć, że czas pisania pracy magisterskiej to luźny czas :)). W każdym razie szukałam hobby i odskoczni, zastanawiałam się co mogę ze sobą zrobić.
Kiedy pracowałam w tej korporacji, mój wewnętrzny pęd do przedsiębiorczości szalał. Bardzo mi się tam, pod tym względem, podobało! Oglądałam wielki biznes od kuchni, byłam jego częścią, ale jednocześnie moje osobiste chęci czynienia zmiany na świecie wybijały się ponad klepanie Excela…
Praca w tej korporacji ukształtowała moje postrzeganie czym jest prawdziwy biznes na wiele kolejnych lat.
Zaczęłam więc szukać informacji, jak ubrać moje pomysły w poważne biznesowe “ubranko”.
I co mnie bardzo zaskoczyło, nigdzie tej wiedzy nie znalazłam. To znaczy znalazłam, ale jako że byłam już na pewnym poziomie, to nie spełniała ona moich standardów jakości.
Miałam już wtedy dość spore pojęcie o realizowaniu wszelkiego rodzaju projektów – w organizacjach pozarządowych, w organizacjach studenckich, potrafiłam poruszać się po świecie informacji. I dalej, dla takiej osoby jak ja, trudne było dotarcie do rzetelnych informacji na temat tego jak porządnie wystartować z własnym biznesem i jak go prowadzić.
Z braku laku, w poszukiwaniu innych osób przedsiębiorczych, z którymi mogę dzielić te wyzwania, zaczęłam pisać bloga. I na tym blogu zaczęłam się dzielić również moim doświadczeniem.
Było to dla mnie bardzo przyjemne zajęcie! I szybko udało mi się zbudować społeczność osób, które są przedsiębiorcze i chcą się rozwijać w tym kierunku. Do tej społeczności zaczęły dołączać też osoby, które aspirowały do tego stylu życia.
Prowadziłam blog dalej, pisałam artykuły i publiczność rosła. Od słowa do słowa, od pytania do pytania, gdzieś koło 2015 roku zaczęłam pracować, już tak na poważnie, nad stworzeniem dla Was edukacji przedsiębiorczości – i to takiej edukacji dobrej jakości.
Tak powstał mój biznes online.
Jak to wyglądało u innych?
Osoby, które zaczynały działalność podobnie jak ja, w latach około 2015 i później, często rozpoczynały od dzielenia się swoją wiedzą i doświadczeniami na blogach i mediach społecznościowych. Z czasem okazywało się, że jest duże zapotrzebowanie na tę wiedzę, a ludzie są gotowi za nią płacić.
Alternatywnie, osoby te, posiadając już swoją publiczność, tworzyły własne marki i sprzedawały własne produkty. Biznes się rozrastał, a liczba klientów rosła. Jeszcze do niedawna wydaje się, że był to dominujący model.
Zwróćcie uwagę: najpierw była publiczność, a potem powstawały produkty/usługi na jakie akurat był popyt.
Liczba zadań w biznesie się zwiększała i konieczne było zatrudnienie dodatkowych osób do pomocy – asystentki, korektora, grafika, specjalisty od składu e-booków, osoby odpowiedzialnej za techniczną stronę biznesu, obsługę klienta czy tworzenie fizycznych produktów (to już cały sztab).
Biznes dalej rósł. Czasem tak szybko, że… mogło to aż założyciela zaskoczyć.
Wyobraź sobie, że masz naprawdę zaangażowaną publiczność kilkunastu tysięcy czytelników bloga czy obserwujących na Instagramie miesięcznie. Na tamte czasy to ani mało, ani dużo – tak średnio. Wypuszczasz swój pierwszy kurs online. Liczysz, że zapisze się sporo osób, ale nie wiesz w sumie ile.
Po otwarciu zapisów, ku swojemu zaskoczeniu odkrywasz, że zapisało się kilkaset osób. To bardzo realny scenariusz.
Co robisz? Cieszysz się, z dnia na dzień powiększasz zespół i zastanawiasz się jak powtórzyć ten sukces w przyszłości. I super!
Sukces udaje Ci się powtórzyć.
Ludzie pytają jak to zrobiłaś, płynnie przechodzisz do nauczania biznesu online – w końcu klienci chcą Ci za to zapłacić 🙂
Mamy 2024 rok. Jakie są efekty tej historii?
I tak lądujemy w 2024 roku. Poziom wiedzy o biznesie online jest naprawdę niezły. Jest to wiedza powszechna, dostępna na wyciągnięcie ręki, zaprezentowana w przystępne formie, często kosztująca niewielkie pieniądze (w stosunku do tego jakie daje zwroty na inwestycji :)).
Są tu jednak dwa duże problemy, wynikające z tego w jaki sposób ta działka się rozwijała:
- jest to wiedza praktyczna, pochodząca od właśnie tych doświadczonych osób, wspomnianych przeze mnie we wcześniejszej opowieści,
- która promuje jeden model biznesowy i prowadzi wszystkich w jedno miejsce – do słoika.
Już tłumaczę o co chodzi.
Praktyka vs Teoria
Biznesowa praktyka – Ważna czy najważniejsza?
Ja wiem, teraz się pewnie zastanawiacie co ona za głupoty gada. Przecież wszyscy mówią, że „ucz się od praktyków”, „słuchaj tylko tych, którzy osiągnęli co Ty chcesz osiągnąć”. Nie jest to jednak takie proste.
Wyobraź sobie, że jesteś lekarzem. I uczysz się tylko wiedzy praktycznej. Korzystasz tylko i wyłącznie z doświadczenia swojego mentora, który też uczył się od mentora, na swoich pacjentach i własnych błędach. Żadne mądre książki ani publikacje naukowe nie były w Twoją edukację zaangażowane 🙂
I co? Też działasz. Ogólnie jest ok, ale nie idealnie. Jeden pacjent fiknie. Drugi fiknie. Przecież uczysz się na błędach, prawda? Innemu wyszło, twojemu profesorowi wyszło, to tobie też powinno wyjść.
Brzmi absurdalnie, prawda? Niestety dokładnie tak uczy się biznesu online.
“Zarobiłam 60 000 złotych w miesiąc, pokażę Ci jak to zrobiłam” głoszą nagłówki mające przykuć uwagę osób poszukujących biznesowej wiedzy.
Oczywiście, to wspaniałe, że ktoś dzieli się swoim doświadczeniem w danej dziedzinie. Prawdopodobnie można z takiej opowieści coś dla siebie wyciągnąć.
Ale opieranie całej swojej wiedzy biznesowej na dowodach anegdotycznych i tego typu źródłach jest po prostu, moim zdaniem, nielogiczne i niezdrowe.
Niestety, jest to bardzo popularny schemat uczenia o biznesie online. Zrób to co ja, a tobie też się uda. Tylko niestety, to tak nie działa.
Żadna dziedzina, wykładana na Uniwersytetach (a biznes nią jest) tak nie działa.
Biznesowa teoria – Najważniejsza czy ważna?
I teraz wchodzimy w drugą dziurę. Jest to dziura teorii. Dziura, w której ja lubię przesiadywać.
Jestem miłośniczką biznesowej wiedzy teoretycznej, uważam, że jest fantastyczna! Uwielbiam czytać podręczniki, uwielbiam czytać research’e biznesowe, uwielbiam zagłębiać się w książki ekspertów, którzy przeprowadzili badania, uwielbiam czytać case studies (chociaż to może jest bardziej praktyka, tylko w wersji przeanalizowanej i spisanej :)).
Ale… to też nie jest źródło wiedzy, które będzie dobre dla każdego przedsiębiorcy!
Jest dobre dla mnie – biznesowej edukatorki.
Ale mnie – przedsiębiorczymi – zwyczajnie nie jest ta cała wiedza teoretyczna potrzebna!
Biznes online zbyt często jest omawiany w oderwaniu od ogólnej wiedzy biznesowej!
Dlaczego? Dla mnie odpowiedź wydaje się prosta – wynika to właśnie z kultu praktyki i z braku ogólnej wiedzy biznesowej osób wypowiadających się w temacie.
Ale jest tu jeszcze drugie dno. A właściwie drugi biegun.
Jak myślisz ogólnie o “wiedzy biznesowej”, takiej poważnej, to jaki styl prowadzenia biznesu przychodzi Ci do głowy? Bo mi dwa: startup i korporacja. I żadnym z nich nie jestem zainteresowana, do żadnego z tych światów nie chcę (na ten moment) należeć.
Nic więc dziwnego, że zdarzyło mi się uznać, że “to nie jest wiedza dla mnie”. A był to ogromny błąd! Błąd, który wynikał z niczego innego jak z… niewiedzy.
Na szczęście dla mnie, wyszłam ze “słoika” z biznesem online, douczyłam się i teraz mogę się z Wami tą wiedzą podzielić!
Jakie kroki wpychają Cię do słoika z biznesem online?
- Społeczność? Jeszcze nie masz, więc budujesz.
- Masz pierwszych obserwatorów? Pora zmienić ich uwagę i zaufanie na gotówkę.
- Oferujesz im swoją wiedzę/usługi. Jest popyt!
- Zwiększasz skalę.
- Dokładasz rąk do pracy.
- Zwiększasz skalę.
- Przestajesz trochę ogarniać, więc dokładasz osób do pracy.
- Żeby utrzymać ten zespół, żeby zarobić na te koszty, wymyślasz kolejne projekty.
- To znaczy niezupełnie je wymyślasz. Widzisz to co robią inni i myślisz “o, ja też tak mogę!”
- Idziesz z prądem, tam gdzie wszyscy.
- Robisz reelsy, oferujesz produkty fizyczne, kursy online, organizujesz konferencje, zamknięte społeczności. What not… W końcu, skoro inni zbijają na tym siedmocyfrowe kwoty, to czemu nie spróbować?
- Zaczyna być coraz mniej fajnie. Robisz rzeczy, które coraz mniej Ci się podobają.
- Po drodze zdarzają się porażki, pomyłki.
- Masz ochotę odpocząć, ale trzeba biec w tym kołowrotku, bo bez Ciebie to nie to samo. Przecież wszystko jest zbudowane na Twojej marce osobistej (tak mówili, że to super pomysł i musisz przyznać, że Twoja twarz sprzedawała w social mediach najlepiej…). Ale nie wspomnieli z jakim ciężarem się to wiąże.
- Zaczynasz czuć się niewolnikiem własnego biznesu, ale nie bardzo wiesz jak wybrnąć z tej sytuacji.
- I tak dalej…
Wszystko to prowadzi do sztywnego słoika
I tak, zamykasz się w słoiku z biznesem online…
Powyższa droga, od 1 do 11, jest znana i powszechnie wykładana na kursach o zakładaniu biznesu online.
Tylko o krokach, które są dalej, powyżej 12, mało kto (nikt?) nie mówi. Bo mało kto ma rozwiązania na te problemy. Często też, prowadzący te kursy, jeszcze do nich nie doszli 🙂
Dużo łatwiej jest reklamować biznes online (i przy okazji swoje kursy na ten temat) wspominając tylko o pierwszych dziesięciu krokach.
Tymczasem, ja się martwię tym co dalej. Bo widzę ogrom biznesów online (niektóre narazie małe, inne już duże, prowadzone przez moje internetowe Koleżanki :)) z wielkim potencjałem!
Wielkim!
Niestety zamknięte w słoiku, przekonane, że sześcio czy siedmiocyfrowe przychody (nie dochody!) to szczyt ich możliwości…
No dobra, ale co w związku z tym?
Po pierwsze. Biznes online jest super. Ale tkwienie w słoiku, w którym istnieje tylko on jako sposób na biznes to pułapka.
Po drugie. Biznes online jest bardzo super! Często gdy patrzę na przedsiębiorców startujących z projektami spoza tej działki, myślę sobie, że gdyby ugryźli je od tej strony to ich projekt tylko by zyskał.
Po trzecie. Jedynym ratunkiem z tej pułapki (zarówno z punktu pierwszego, jak i drugiego) jest poszerzanie biznesowych horyzontów.
Te trzy słowa są kluczowe.
Ciekawostka: dojście do nich zajęło mi prawie 2500 słów.
Biznes online jest super, ale trzeba spojrzeć na niego z szerokiej perspektywy.
Jeśli siedzisz (albo planujesz siedzieć) tylko w swoim słoiku z biznesem online, nie wychodzisz poza niego, szukasz wiedzy tylko w tym wąskim zakresie, to się ukisisz.
Możesz wtedy myśleć, że wiesz i widziałaś wszystko, ale tak naprawdę nie masz pełnego obrazu, bo jest ogrom wiedzy biznesowej, o której nie masz pojęcia.
W tym miejscu podkreślam, boli mnie to wszystko tylko dlatego, że widzę jaki biznesowy potencjał drzemie w Was i Waszych pomysłach. I boli mnie jak one się kiszą w ciasnych słoikach!
Chcę pomóc Wam uwolnić te świetne pomysły i przekształcić je w coś bardziej profesjonalnego. W słoiku z biznesem online może być duszno i stagnacja, dlatego otwieram wam okno, uchylam wieczko, żebyście zobaczyli, co jest po drugiej stronie.
Tymi optymistycznymi słowami żegnam się z wami dzisiaj. Traktuję ten artykuł trochę jak manifest mojej działalności. Możecie na mnie liczyć – pokażę wam, co jest poza tym słoikiem.
Chciałabym serdecznie podziękować Marcie Niedźwieckiej, autorce podcastu “O Zmierzchu” za inspirację ze słoikiem. We wstępnej wersji tego artykułu było “pudełko z biznesem online”, wiecie – jak “think outside the box”. Ale w pudełku nie można się ukisić, a to był niezbędny element mojej ilustracji. Stąd, kiedy usłyszałam u Marty o analogii z ośmiornicą w słoiku, wiedziałam że sobie ten słoik pożyczę, za co jeszcze raz bardzo dziękuję.